Z góry przepraszam dziecko, które zgubiło tą maskotkę ... a historia jej jest taka :)
Dolar praktycznie codziennie rano chodzi ze mną do sklepu po świeże pieczywo. Już się tak przyzwyczaił, że siada pod drzwiami i tylko czeka aż wyjdę. No i tak parę dni temu pod sklepem znalazł coś futrzanego i czarnego. Z racji tego, że było ciemno, dokładnie nie byłam w stanie ocenić co to jest, choć wiedziałam, że jakaś maskotka. I tak jak Dolar wziął ją do pyska pod sklepem, tak wypuścił z niego dopiero po przekroczeniu bramy podwórka... a do sklepu mamy kilkaset metrów, więc psiurek był dzielny. A im bliżej był domu, tym szybciej szedł, bo chciał się bawić swoją nową zdobyczą. Po wschodzie słońca okazało się, że jego nowy futrzany przyjaciel do pies, na dodatek czarny. Obecnie jest już nieco zmaltretowany, bo stracił serce, które trzymał między łapkami, oboje oczu, kawałek ucha, ogon i trochę wnętrzności. Ale maskotka ta daje Dolarowi tyle radości, co niejednemu dziecku :) Po prostu szał !!! :D