wtorek, 15 kwietnia 2014

Weekend poza domem, Pokrzywna

W miniony weekend postanowiliśmy wybrać się na krótką, około 1,5 - godzinną wycieczkę w okolice Gór Opawskich, a konkretnie do miejscowości o nazwie Pokrzywna. Ostatni raz byliśmy tam latem i stwierdziliśmy, że warto zobaczyć, co się w tym rejonie przez te pół roku pozmieniało. I jak się okazało po przyjeździe, pozmieniało się bardzo dużo. Oczywiście Dolar był naszym wiernym kompanem w trakcie tej wyprawy...
Pokrzywna to miejscowość typowo turystyczna, z racji otaczających ją pięknych, górskich terenów (najsłynniejsza góra w okolicy to chyba Kopa Biskupia). Okres swojej świetności wioska jednak przeżywała w latach 80-tych i 90-tych, kiedy to na wczasy i wakacje przyjeżdżały tu całe rodziny z różnych ośrodków pracowniczych. Potem wszystko podupadło, ale teraz widać, że znów ktoś stara się przywrócić tym terenom ich dawną popularność. Od niecałych dwóch lat funkcjonuje tu nowy, ogromny hotel z salą konferencyjną/weselną/itp., którym zarządza prywatny przedsiębiorca. Stąd też ogromny teren z wodną "sadzawką" na środku (ku naszemu zdziwieniu) został ogrodzony i trwają wokół niego duże prace remontowe. Co z nich wyniknie? Myślę, że efekty będzie można zobaczyć nie wcześniej, niż w przyszłym roku. Na terenie tym znajduje się również drugi, o wiele mniejszy hotel oraz park linowy, który w tym sezonie jeszcze nie został otwarty.


Na zdjęciu powyżej znajduje się "oczko" wodne, z którego jak na razie wodę spuszczono i miejmy nadzieję, że dno zostanie oczyszczone z mułu i śmieci. W tle znajduje się wspomniany, nowy hotel.
Sadzawka ta zawsze była siedliskiem dla małych rybek i żab ... po spuszczeniu wody jednak żaby "zgłupiały" i zaczęły przemieszczać się w poszukiwaniu nowego domu. Niestety nie wszystkie zdążyły go znaleźć i zostały rozjechane przez samochody jadące do hotelu. Dolar był tym faktem wręcz zachwycony i postanowił, że sam zajmie się przenoszeniem tych rozjechanych żab. Ciężko było go utrzymać w ryzach, ale daliśmy radę. 


Na poniższych zdjęciach stara, mostowa przeprawa przez "sadzawkę", którą tak naprawdę momentami strach już było chodzić (ubytki w podłodze, niestabilne barierki). Na kolejnym zdjęciu ujęcie nowego hotelu "od tyłu".


No i nasz Dolar, jako strażak Sam :) Był grzeczny, choć zapachy rozjechanych żab bardzo skutecznie go rozpraszały. Postanowiliśmy, że ten hydrant będzie świetnym odnośnikiem do pomiaru wzrostu naszego psiaka. Pojedziemy tam za miesiąc i zobaczymy, ile urósł :)




Poniżej most kolejowy, a za nim już miejscowość o nazwie Moszczanka. Nie mam pewności, czy most jeszcze jest użytkowany, ale wydaje mi się, że tak.


No i znowu Dolar w naszym smarciku ... w trakcie jazdy z wielką namiętnością i dokładnością wylizuje nam szyby. Ale chyba się już powoli przyzwyczaja do wycieczek, choć jakiegoś wielkiego entuzjazmu w jego oczach nie widać (może dlatego, że zdjęcie zrobione zostało przed powrotem do domu?:).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o pisanie przemyślanych komentarzy