piątek, 20 czerwca 2014

Napuchnięty Dolar po użądleniu

Wczoraj Dolar napędził nam nieco stracha. Rano, jak zwykle biegał sobie po podwórku obwąchując i wyżerając co się tylko da ... Około godziny 11-stej wychodzę i patrzę, a on ma mordę napuchniętą, jak jakiś rasowy bokser po ciężkiej walce. Zaniepokoiło nas to, ponieważ opuchlizna pojawiła się momentalnie, a pies zrobił się nieco osowiały i widać było, że pysk go swędzi, ponieważ co chwilę ocierał nim o trawę. Dał się jednak dotknąć, nie widać było, że coś go boli. Dzień wcześniej Dolar został zakropiony przeciwko pchłom i kleszczom, ale otrzymał ten sam środek, co poprzednio, więc wykluczyliśmy reakcję organizmu na ten preparat. Podejrzenie padło więc na użądlenie przez jakiegoś latającego owada zwłaszcza, że Dolar lubi gonić pszczółki, a poza tym ostatnio pożera namiętnie kwiatki teściowej, w których owady również buszują. Mąż wykonał jeszcze konsultacyjny telefon do hodowczyni, ale w zasadzie potwierdziła nasze przypuszczenia (sugerując też ugryzienie przez mrówki - co wykluczyliśmy, gdyż czerwonych mrówek u nas nie widzieliśmy), kazała obserwować psiaka i gdyby mu się pogarszało, pojechać do weterynarza po środek odczulający. 
Na szczęście po godzinie już było widać, że opuchlizna zaczyna powoli ustępować. Ukąszenie musiało nastąpić po prawej stronie pyska, ponieważ ta była zdecydowanie bardziej opuchnięta i na tej stronie opuchlizna utrzymywała się dłużej. Wieczorem już nie było w zasadzie już żadnego śladu po opuchliźnie, Dolarowi humor dopisywał, nawet obejrzał ze mną mecz Anglii z Urugwajem, namiętnie pożerając swoją ulubioną kość :) Zobaczcie, jak psiak wyglądał ... jak jakiś buldog a nie labrador :)











Wieczorem wyglądał już tak






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o pisanie przemyślanych komentarzy