Jak Dolar był młodszy, to zawsze gdy dostawał jakiś większy przysmak w postaci kości, suszonego ucha wołowego czy też suszonej, skręcanej skóry wieprzowej lub wołowej, to po 5 minutach euforii i biegania dookoła podwórka kładł się i owy przysmak pożerał. Teraz już jest inaczej, dalej występuje szał radości, podrzucania przysmaku i tarzania się w nim, ale już nie zjada go od razu, pobawi się pobawi i idzie schować go sobie "na później" ... jeśli Dolar wraca z nosem całym z ziemi to już wiemy, że smakołyk trafił do przechowalni. A ostatnio udało mi się ten proces uwiecznić na dwóch filmach, które możecie zobaczyć poniżej. Zapraszam.
Pierwsze podejście :)
Pierwsze miejsce okazało się niezbyt udane, stąd trzeba było znaleźć inne :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o pisanie przemyślanych komentarzy